-To jakaś akrobatka czy kto? - takie słowa rozlegały się po całym miasteczku. Ayo będąc zupełnie przeszczęśliwa, zapomniała, że znajduje się w miejscu publicznym. Robiła gwiazdy, salta, skakała z dachów budynków i wykonywała najróżniejsze akrobacje, jakie tylko były możliwe bez pomocy cyrkowych. W końcu gdy już zaczęła normalnie chodzić, kupiła sobie watę cukrową. Dużą porcję i białą. Wspięła się na jedno z drzew stojących na uboczu wesołego miasteczka i machając radośnie nogami, zjadała watę cukrową.
Offline
Westchnęła. Mama chciała, by życie Az nie polegało na pracy w teatrze i nauce, więc chciała ją zostawić w wesołym miasteczku, myśląc, że kogoś pozna. Az wyszła bez słowa z samochodu, a małe dzieci widząc swą ulubioną postać teatralną szybko otoczyły ją kółkiem, prosząc aby nauczyła ich tego samego. Zaczęła głaskać dzieci po głowie, jednak odmawiała wszystkim prośbą.
- Dzieciaczki, to jest tajemnica - powiedziała, przykładając sobie palec do ust, co wyglądało tajemniczo. Odeszła spokojnie na jedną z ławek. Siadła, podkulając nogi. Zapatrzyła się w ziemię, myśląc, czy mama rzeczywiście dobrze robi związują się z Ishirą - sama.
Offline
Ayo już zdążyła zjeść swoja watę cukrową, a nawet przeczytać scenariusz przedstawienia.
"Hm... na trapezie, salto w tył, potem..." - nie zdążyła do kończyć myśli, gdy zawiał mocniejszy wiatr i wywiał jej kartki scenariuszu z ręki. Dziewczyna jednak szybko zareagowała. Zeskoczyła z drzewa, a potem odbijając się od drugiej ławki, która stała koło tej pod drzewem, złapała większość kartek. Dwie z kartek wiatr, zwiał na Azeneth. Ayo podeszła do niej i uśmiechnęła się przepraszająco.
-Przepraszam. - nie rozpoznała w niej tej słynnej aktorki. Może dlatego, że niewiele widziała poza cyrkiem.
Offline
Opuściła swobodnie nogi na ziemię, patrząc się na akrobatkę. Westchnęła cicho, po czym uśmiechnęła się delikatnie.
- Dozo - powiedziała, wstając. Po chwili podała jej rękę, przedstawiając się.
- Watashi wa Az, desu - uścisnęła rękę dziewczyny, przymykając oczy, jednak wciąż nie tracąc uśmiechu.
Offline
Odwzajemniła uśmiech, który okazał się bardzo, bardzo ciepły. Nawet Ayo nie wiedziała po kim to ma, że potrafiła uśmiechem rozświetlić ciemny mrok w niektórych sercach.
"Chyba po Sorze. " - zaśmiała się w myślach i biorąc dwie kartki scenariusza, powiedziała:
-Watashi wa Ayo. Yoroshiku. - gdy wymieniła uścisk z Az, poukładała kartki po kolei.
Offline
- Moje pełne imię brzmi Azeneth - westchnęła, ponownie siadając. Spojrzała do góry, a dzieci w tym momencie skończyły zbierać liście. Podeszły za ławkę, a puszczając je na fioletowooką, zaczęły się śmiać. Parę liści opadło na oczy dziewczyny, jednak szybko je odepchnęła. Spojrzała na dzieci, a potem krzycząc "złapię was!" zaczęła ich gonić, z wielkim uśmiechem na twarzy.
Offline
Uśmiechała się równie wesoło co Azeneth, gdy ta zaczęła gonić dzieci. Lecz jej uśmiech nie trwał długo, gdy jedna z dziewczynek potknęła się o kamień i spadała prosto na barierkę. Ayo znów zareagowała błyskawicznie: podbiegła szybko do dziewczynki łapiąc ją tak, że ta wpadła na nią, popychając Ayo na barierkę. Nie żeby coś sobie różowowłosa złamała, ale uderzyła się w plecy. I to dość mocno.
-Wszystko dobrze? - spytała dziewczynki, gdy ta spojrzała prawie, że zapłakana na Ayo.
-H-hai. A-arigato. - wydukała, patrząc w dół by ukryć łzy. Ayo uśmiechnęła się ciepło i wytarła łzy dziewczynki.
-Jak masz na imię?
-Nana. - odpowiedziała dziewczynka.
-No więc Nana-chan, nie płacz. Nic takiego się nie stało. A łzy nie pasują do tak ładnej dziewczynki. Uśmiechniesz się? Dla mnie i dla Az? - wskazała siebie i jej nowo poznaną znajomą. Nana zrobiła krok do tyłu i po chwili uśmiechnęła się radośnie. a potem podbiegła i przytuliła się do nogi Azeneth. Ayo posłała obydwóm uśmiech, wstając, a przy tym cicho syknęła. Plecy bolały.
Offline
- Mam was wszystkie! - krzyknęła, łapiąc już ostatnią ze swoich ofiar. Gdy poczuła jak Nana ściska jej nogę, westchnęła się cicho. Spojrzała na Ayo, uśmiechając się.
- A więc, dziewczynki, co teraz robimy? - powiedziała, puszczając je. Stanęły wokół niej, a jedna z nich rzuciła się fioletowookiej na plecy. Złapała ją szybko, żeby nie upadła do tyłu - Dziewczynki, a może pobawimy się w chowanego? - zapytała, a potem wszystkie jednocześnie przytaknęły.
Offline
I jej głos był w radosnym "Tak". Zaśmiała się.
-To kto będzie liczył? - spytała, a otrzymawszy wiele mówiącą ciszę, westchnęła teatralnie.
-No dobrze. Do ilu mam liczyć? - spytała, patrząc na Azeneth. Niestety wzrok Ayo czasem przenikał ludzkie serce. Widziała ten dziwny cień, który przynajmniej na razie nic nie robił.
Offline
- A może jednak Shelly policzy? - Uśmiechnęła się, patrząc na sześcioletnią dziewczynkę. Kiwnęła wesoło głową, a następnie odwróciła się i zaczęła liczyć. A przez ten czas Az uciekła z wesołego miasteczka, nie mając ochoty więcej tu siedzieć. [zt]
Offline
Jednak Ayo była też uważną obserwatorką. Pod pozorem ukrycia się za budką z lodami, pobiegła za Azeneth. W biegu wepchnęła secanriusz do torby.
"Czemu ona tak bardzo mnie intryguje? I skąd mam wrażenie, że ją gdzieś widziałam?" [zt]
Offline